27 września 2007

Zarabianie na Star Wars

Dawno, dawno temu, coś koło 2001 roku, na Imperial City Online właściwie przestały pojawiać się newsy związane z Gwiezdnymi wojnami. Pojawiały się za to informacje o tym, jakie nowe figurki / zabawki są do kupienia. To mi się strasznie nie podobało - ICO zamieniło się właściwie w sklep netowy. Wydawało się, że strona upadnie. 6 stycznia 2002 powstał Bastion Polskich Fanów Star Wars (wtedy jeszcze pod nazwą Bastion.net - w nawiązaniu do TheForce.net), który od razu zaczął bić rekordy popularności, bo w praktyce był jedyną witryną w Polsce przynoszącą newsy. ICO na szczęście się podniosło z upadku i trwa do dziś. Dlaczego o tym piszę? Raczej nie z kronikarskiego obowiązku (pewnie historii netowego fandomu SW w Polsce poświęcę osobny artykuł). Piszę o tym dlatego, że wtedy, wraz z takim chwilowym "upadkiem" ICO mieliśmy doczynienia z czymś zupełnie nowym w naszym środowisku. Ktoś postanowił zarobić na swoim hobby.

Całym fandomem wstrząsnęło wtedy święte oburzenie. Jak to? zarabiać na Star Warsach? - Tak wielu myślało. Pomijając już fakt, że większość nazw takich jak "Star Wars" czy "Lightsaber" to są trade marki, To po prostu... jakoś tak nie przystało. W końcu jednak ICO odżyło, a handel przeniósł się do osobnego sklepu netowego - fanatyk.pl co chyba wszystkim wyszło na zdrowie.

Podam inny przykład. PODOBNO ja po CorusConie za pieniądze które podobno zarobiłem na konwencie pojechałem sobie w góry na 3 tygodnie. Tak lekko licząc aby pojechać w Tatry na 3 tygodnie, to potrzeba tak z 900-1300 zeta (w zależności od tego, co sobie życzę mieć na talerzu). No sporo zarobiłem, nie powiem. Tylko czemu sam nic o tym nie wiem?

Przedstawione tutaj sytuacje wydają się zupełnie różne. I takie są. Jedna jest prawdziwa, druga to zwykła plota, nie mająca z rzeczywistością nic wspólnego. Niemniej obie dotyczą pewnego tabu jakim jest zarabianie na sowim hobby.
Pytanie jakie się teraz pojawia brzmi - co jest niewłaściwego w zarabianiu na star warsach - poza problemami z umowami licencyjnymi. Wydaje mi się, że problem nie polega na samym sprzedawaniu zabawek związanych ze Star Wars, ale w "zarabianiu na fanach". Przyjęło się takie ogólne mniemanie, że praca non-profit jest "lepsza". Oczywiście sam działanie non profit popieram i są sytuację kiedy nie wypada wprost "zarobić". Bo kiedy fan X ma kostium szturmowca i jest zapraszany do domu dziecka aby pobawił się z dzieciakami, to raczej nie wypada pytać wtedy o pieniądze. Nie mam jednak zamiaru nikogo wychowywać i uczyć przyzwoitości, bo popadłbym w zbędną kazuistykę. Chodzi o zaznaczenie faktu, a raczej zadanie pytania - kiedy można zarobić na swoim hobby, a kiedy nie. Kiedy, prowadząc stronę internetową mogę umieszczać reklamy, a kiedy nie powinienem i wreszcie - ile może być tych reklam?

Ten wpis powstawał bardzo długo. Duża (naprawdę ponad połowa) część tekstu wyleciała. Mam wrażenie, że poruszyłem małą górę lodową, z którą sam nie jestem sobie w stanie poradzić i chyba trzeba skrobnąć na ten temat wielki artek i zająć się tą sprawą. Najpierw jednak - chciałbym poznać wasze opinie. Zapraszam do komentarzy. Pytanie jest, przypomnę - kiedy można odstawić na bok ideały "bycia fanem" i po prostu zarobić na swoim hobby?

Brak komentarzy: