04 marca 2008

Treasure of the Shadows

Z "kronikarskiego obowiązku" powinienem napisać kilka słów o nowym polskim fanfilmie autorstwa fanklubu ze Skierniewic "Utapau". Mowa oczywiście o filmie zatytułowanym "Treasure of the Shadows". Postaram się napisać krótką, obiektywną recenzję, choć może wydać się to trudne, gdyż znam (i lubię!) fanów ze Skeirniewic, a poza tym... Sam w tym filmie występuję. Przez niecałą minutę może, jako "Special guest appearance", ale jednak.

Zacznijmy od samego początku, czyli od wizyty na planie (fakt, tego nie zawiera się w recenzjach, ale moja będzie szczególna).

Zdjęcia odbywały się w korytarzu (pełniącym jednocześnie funkcję małej salki gimnastycznej) w małej podskierniewickiej miejscowości. Całość sprawia dość profesjonalne wrażenie. Mikrofon na "wysięgniku", kamera HDV i cała masa pomysłów w stylu Adama Słodowego - przydatnych rzeczy na planie zrobionych "prawie z niczego". Był zatem zrobiony podnośnik do kamery mający nawet "zdalne" sterowanie ruchem głowicy z zamocowaną kamerą. Była charakteryzatornia, gdzie z profesjonalnych środków powstawały rozmaite blizny, a odpowiednia osoba czuwała nad tym, żeby paszcze aktorów nie świeciły się zbytnio. No i oczywiście ogromna ilość zielonego płótna, które samo w sobie pewnie kosztowało dość dużo. No a my, czyli Duran, Io i ja, czyli "Rada Jedi" przyjechaliśmy, powygłupialiśmy się i nagraliśmy kilka minut materiału. pozostało tylko czekać na premierę filmu, bo naprawdę przygotowanie planu i patenty jakich użyto, aby zastąpić elementy techniczne - były naprawdę powalające.

Na temat "Treasure of the Shadows" i oczekiwania na film wspomniałem już na iFandom. Było to w tym poście. Ale to tak tylko na marginesie. Pora chyba zacząć już właściwą recenzję.

Muzyka (zaczynam od końca właściwie, ale... moje prawo :)). Tutaj nie bardzo można narzekać, bo to Williams (ale nie tylko). Dobrana i zmontowana jest dobrze. Odejście od Williamsa w jednym miejscu na rzecz innej melodii (takie niby "afrykańskie" rytmy przy pojedynku na miecze) brzmi nieźle i dało całkiem niezły efekt. Użycie tego jednego "nie-wiliamsko-brzmiącego" utworu jest zaskakujące - myślę, że zaskoczenie byłoby mniejsze, gdyby pojawiło się więcej takich. W końcu jest tyle dobrej muzyki poza Williamsem :) (o Williamsie i muzyce do SW można poczytać m.in. tutaj na iFandom). Zatem - podsumowując - nie jest źle, standard, choć można by to było, moim zdaniem, odrobinkę ciekawiej rozwiązać.

Efekty cyfrowe i specjalne. Miecze świetlne - naprawdę dobre! ogromny plus. Tła komputerowe - też niezłe. Ogólnie - całość jak na efekty powstające na domowych pecetach wygląda całkiem nieźle. Jedyny mankament, to te poruszające sie w jednakowym tempie i jak po sznurki statki. Szkoda tez, że "zewnętrza" Coruscant nie przygotowano odrobinę dokładniej, ale jakoś nie raziło mnie to szczególnie. Jedyne na co można narzekać, to niewykorzystanie potencjału kryjącego się w modelu Gwiezndej Kuźni. Chłopaki się napracowali, zrobili fajny model - miniaturę do sfilmowania i co? widać go może przez sekundę w bardzo ograniczonym fragmencie. A model wyglądał (widziałem na jednym z "making of") całkiem fajnie. Najgorsze jest jednak zgranie ruchów ludzi na planie z ruchem kamery. Po prostu chłopakom tzw. Camera maching nie wyszedł. Momentami też jedna z postaci wydaje się lekko przeźroczysta. Błąd w kluczowaniu.

Największa wada. To ten użyty język angielski. Nie podobało mi się to już w momencie kręcenia, ale co tam... Fatalna dykcja (tak wiem, moja także) i kiepskie nagranie sprawiły, że film jest w zasadzie niezrozumiały. I o ile można go obejrzeć z napisami i wszystko pojąć, to zastosowanie języka obcego miało jeszcze jedną wadę, którą niestety widać na ekranie. Otóż aktorzy bardziej koncentrowali się na wymowie i zapamiętaniu obcego tekstu niż na grze. Wiem o tym, bo dokładnie tak samo było na planie. Podczas tych kilku ujęć w których brałem udział, zupełnie nie koncentrowałem się na tym, jak się ustawić i jak zagrać, tylko na tym, żeby tylko "wyrzucić" z siebie zadaną kwestię.

Aktorstwo. Skoro już przy nim jesteśmy należało by wspomnieć, że nie było ono wcale takie złe. Oczywiście obcy język wypowiedzi utrudnił grę i postacie występowały sztywno, niemniej - jakiego aktorstwa spodziewać się po grupie fanów, nie będących profesjonalnymi aktorami? Mogłoby być lepiej - oczywiście, ale ja psów nie wieszam. :)

Scenariusz i reżyseria. Opowieść snuta w filmie mogłaby być ciekawa. Mogłaby, gdyby nie fakt, że autorzy chyba chcieli za szybko wydać film (albo tak było w scenariuszu) i akcja się po prostu rwie. Zupełnie nie kupuję tego, że TotS ma być tak naprawdę trylogią. Nie lepiej zrobić jeden, fajny film, pracować nad nim długo, niż robić trzy filmy? Ogrom pracy przy trzech jest nieporównanie większy, a efekt - może być różny. Brakowało też na planie reżysera. Będąc na planie dowiedziałem się w którą stronę mam patrzeć, bo moi rozmówcy będą dodani później, ale nikt nie powiedział mi JAK grac, czy mówić szybciej, czy wolniej, jakie emocje przekazać itp. I chyba nie tylko ja miałem z tym problem sądząc po grze aktorskiej w całym filmie. Tym bardziej rozumiem narzekania gwiazd na grę na zielonym tle - ciężko jest z emocjami, kiedy nie ma wokół ciebie nic, na czym można by zawiesić wzrok, tylko wszędzie zielono.
Wracając do scenariusza - na początku był niezły, a potem - sprawiał wrażenie, jakby ktoś stał nad piszącym i co chwila pokrzykiwał - "oddawaj!, kończ już!"

Podsumowanie. Film warto zobaczyć. Mówię serio. Nie jest najlepszy, wielu by powiedziało wręcz, że jest kiepski. Choć mnie samemu nie bardzo się podobał, uważam, że trzeba go obejrzeć. W końcu UKOŃCZONYCH filmów SW w Polsce mamy tak niewiele... A jeśli bym miał wystawić ocenę: 4/10. Plusy za to, że nie ma tam ani jednego zielonego listka i za ciekawe podejście do kręcenia fanfilmów (właśnie te renderowane tła wszędzie) a minus... za język angielski, kulejący scenariusz i źle zgrany ruch kamery z ruchem aktorów... tyle w zasadzie.

Taki mały pomysł na marginesie - Chłopaki z Utapau... Może nakręćcie jakąś małą etiudkę filmową zamiast porywać się na trylogię? Niech Moc będzie z Wami... i z Nami.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A ja tam nadal podtrzymuję, że brak roli kobiecych to męsko-szowinistyczny, seksistowski spisek :P

Anonimowy pisze...

Nie ma kobiet?

To nie obejrzę :P