12 marca 2008

Coraz cieplej sie robi...

Robi się coraz cieplej. Zielone źdźbła nieśmiało wychylają się z ziemi, a na pierwszych, tych odważniejszych drzewach i krzakach pojawiają się zielone pączki. Zbliża się zatem większy niż w zimie wysyp konwentów. No bo cieplej to już i konwenty takie "niestandardowe" mogą sie odbywać. Pisząc "niestandardowe" - mam na myśli na przykład takie, które odbywają się na świeżym powietrzu. I tak po raz kolejny wspominając minione konwenty te starwarsowe jak i te nie starwarsowe (poczytać można na iFandom o Falkonie, Alderaanie i innych, ale liczę, że sami poszukacie :)) zacząłem się zastanawiać co nowego zaoferowane zostanie nam, fanom szerokopojetej fantastyki, w nadchodzącym sezonie?

Niestety... nic.

Z bólem to mówię, ale nie zanosi się na nic, co byłoby jakoś istotne dla rozwoju fandomu w Polsce, a zwłaszcza dla rozwoju fandomu Gwiezdnych wojen. No ok. Jest jedna rzecz, której nie było (z tego co pamiętam) wcześniej. Otóż zbliżający się konwent Pyrkon w Poznaniu jest reklamowany przez ogólnopolską kampanię bilboardową. Plakaty i citilighty z reklamą konwentu można znaleźć w samym Poznaniu, ale także m.in. w Krakowie, Wrocławiu czy Warszawie. To na pewno krok na przód, choć gdybym ja, jako organizator konwentu, dysponował takimi pieniędzmi, raczej nie włożyłbym ich w tak drogą reklamę, która ma znikomą docieralność do targetu. Ale to ja... :)
Z imprez SW nie będzie nic nowego. Znaczy pewnie będzie konwent Dagobah, ale czy zaproponuje nam coś wielkiego? a nawet jak zaproponuje, to kto to tak naprawdę spoza środowiska dostrzeże w małym i położonym na uboczu Gorzowie? (sorry chłopaki - odwalacie świetną robotę, ale położenia miasta i kłopotów z dojazdem tam - nie zmienicie).

Idąc dalej - Polcon w Zielonej Górze (albo w Jeleniej, jeden pies :P) także sukcesem nie będzie... bo jest daleko i jakoś tak - bez rozmachu. Jakieś szanse na zrobienie czegoś przełomowego ma Polcon w Łodzi w 2009, ale to jeszcze dużo czasu, zatem ciężko wyrokować.

Zastanawiam się natomiast jak powinien być zrobiony dobry konwent. Pozwoliłem sobie wyróżnić kilka elementów. Kilka z nich jest oczywistych, ale zdecydowanie należy je w zestawieniu wymienić.

1. Ściśle określony target. Już słyszę protesty, że nie dobrze jest robić konwenty "czyste tematycznie" - czyli konwent dla RPGowców albo dla miłośników Tolkiena. (Takie imprezy też się odbywają oczywiście, ale o tym kiedy indziej). Aby zacząć w ogóle działać przy organizacji konwentu należy sobie sprecyzować podstawowego odbiorcę tej imprezy. To może banalnie brzmi, ale od tego, do jakiego potencjalnego odbiorcy kieruje się imprezę zależy data konwentu, podstawowe ograniczenia dla programu czy jakieś ograniczenia bezpieczeństwa (choćby sprawa spożywania alkoholu).

2. Kiedy mamy już target zastanawiamy się nad możliwymi atrakcjami. Wiąże się to ze stopniowym zacieśnianiem owego targetu. Zauważcie, że chyba niewielu organizatorom udało się zrobić imprezę "dla wszystkich". Zawsze jest położony na coś nacisk. W przypadku Polconu - to literatura fantastyczna, a w przypadku dawniejszych Imladrisów - RPG. Jedne konwenty SW bardziej kładą nacisk na "geekowskie" prelekcje - inne na zabawę. Zdanie sobie z tego sprawy to już naprawdę niezły sukces. Target taki ma niesamowite znaczenie. Jeśli załóżmy przyjadę na konwent którego większość programu stanowić będzie manga i biegające 13 letnie dziewczynki przebrane za kotki, czy inne świnki poczuję się lekko... zażenowany. Nie żebym miał coś do mangi czy świnek, ale po prostu.... nie ten target.

3. Konwent powinien mieć przede wszystkim dobry program. Nie mam tutaj na myśli w zasadzie jakichś super odkrywczych tematów (byłem na parunastu, czy nawet parudziesięciu konwentach - wierzcie, ciężko już jest o naprawdę odkrywcze tematy). Chodzi o to, że temat musi być ciekawie przedstawiony. W dobie rzutników i prezentacji multimedialnych - ciekawa prezentacja to minimum. Poza tym - muszę wiedzieć, że mówi do mnie ktoś, kogo można uważać za eksperta. Nie chodzi oczywiście o to, żeby od razu był to doktor habilitowany, ale niech przynajmniej widzę, że prelegent nie jest z przypadku i naprawdę potrafi temat przekazać. Poza tym nie zawsze atrakcją są "gwiazdy" - pisarze, tłumacze czy aktorzy, ale to tylko moje zdanie.

4. Lokal musi być właściwie dobrany. I nie chodzi o to, że musi być to sala konferencyjna pięciogwiazdkowego hotelu. Nie mam też w zasadzie nic przeciwko szkołom - bo wiem jakie są realia, a szkoła zapewnia wszystko w jednym miejscu - stoły, krzesła, wiele sal, prysznice i toalety. Ale mam kilka podstawowych założeń. Przede wszystkim właściwa wielkość obiektu. Nie mam ochoty przeciskać się na korytarzach w zaduchu. Po drugie: wyraźnie oddzielona część "mieszkalna" od "konwentowej". Wściec się można, kiedy po całym dniu konwentowania próbujesz zasnąć w sali, a za drzwiami jakaś ekipa świetnie się bawi grając na gitarze. Co gorsza kiedyś trafiłem na salę, w której poza spaniem odbywała się... sesja RPG... ani w takich warunkach spać, ani grać.

5. Jedzenie na terenie konwentu albo w jego bliskim sąsiedztwie to podstawa. Chcę coś zjeść, albo napić się herbaty - muszę żebrać o wrzątek, albo szukać po mieście. To niedopuszczalne. Z doświadczenia wiem, że czasem nie chce się ruszyć czterech liter i siedzi się na głodniaka, albo odżywia się batonikami.

Prawda, że nie są to wygórowane założenia? Bardzo łatwo je spełnić, a sprawią, że potem czytając recenzje z konwentu organizatorzy są chwaleni. A to zawsze miło usłyszeć.

Brak komentarzy: