16 grudnia 2007

Czy Williams zawsze rządzi?

Jakiś czas temu pisałem na iFandom na temat muzyki z Gwiezdnych wojen (odpowiedni post jest tutaj), ale na tym nie zakończyły sie moje refleksje w tym temacie. Powiem więcej. W łapki moje trafił soundtrack z ekranizacji piątej części przygód Harrego Pottera i wzbudził na nowo rozmyślania.

Muzykę do trzech pierwszych filmów o przygodach młodego czarodzieja napisał John Williams. Do dwóch pozostałych Patrick Doyle (HP i Czara Ognia) oraz Nicholas Hooper (HP i Zakon Feniksa) i wiecie co powiem? Ta zmiana wyszła chyba filmom na dobre.

Oczywiście muzyka Johna Williamsa jest świetna, ale ostatnimi czasy mam wrażenie, że trochę się zaczyna powtarzać. Wykonajcie eksperyment. Wrzućcie do jednego folderu utwory z "Ataku klonów" i pierwszej i drugiej części "Harrego Pottera". Teraz uruchomcie jakiś odtwarzacz mp3 i zapodajcie opcję "shuffle". Momentami, kiedy nie będzie słyszalnych znanych motywów (jak Hedwig's Theme), nie będziecie w stanie pewnie poznać z jakiego filmu słyszycie soundtrack! Odnosi się to zwłaszcza do porównania melodii towarzyszących zmaganiom na meczu Quidditcha i na arenie na Geonosis. Fakt - Williams tworzył te (znaczy AOTC i Harry Potter 2) soundtracki w jednym roku, ale czemu są niemal identyczne? Jeśli do naszej wymieszanej playlisty dodamy jeszcze utwory z "Raportu Mniejszości"... Jeszcze trudniej będzie się zorientować, co jest co.

Kiedy zobaczyłem, że muzyki do czwartego "Harrego..." nie komponował Williams zdecydowanie się zdziwiłem. Zdziwienie ustąpiło na premierze filmu, kiedy usłyszałem muzykę. Jest naprawdę dobra. Ma nowocześniejsze brzmienie, a ulubiony motyw "podróży do Hogwartu" został zachowany, choć w stopniu szczątkowym - miło było go jednak usłyszeć. Utwór towarzyszący wejściu uczniów Dumstrangu i Boux Bauton do Hogwartu - wciskał w fotel.
W przypadku muzyki z ostatniej części - Zakonu feniksa - także jest czego posłuchać. W jednym miejscu słychać wyraźnie fascynację kompozytora muzyką z Piratów z Karaibów, ale to tylko przez moment - i wcale utwór nie wychodzi na tym źle. Wręcz przeciwnie. W tym przypadku muzyka także brzmi nowocześniej i nieco mniej "wagnerowsko" niż kompozycje Williamsa. Zatem według mnie - zmiana kompozytorów muzyki, choć bez wątpienia na nazwiska z "niższej ligi" wyszła Harry Potterom na dobre. Choć ja najchętniej usłyszałbym w dwóch ostatnich, najmroczniejszych filmach o młodym czarodzieju muzykę Hansa Zimmera.

Czy to oznacza, że Williams się wypalił? Oczywiście nie będę teraz wykładał jakiś złowrogich kart i wróżył szybki koniec jego jako muzyka. Nawet mi to nie w głowie. Williams to jeden z najwybitniejszych twórców muzyki filmowej. Tylko chyba czasem powinien poszukać natchnienia... Tylko tyle.

ok do "przeczytania" w następnym poście. Idę posłuchać muzyki Williamsa, bo on wszak wielkim kom pozytorem jest... :)


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Prawda, ze zmiana kompozytora wyszla Potterom na dobre. Zwlaszcza w piatej czesci soundtrack jest pamietny - roznorodny, a jednoczesnie zapadajacy w pamiec. Williams zaczal sie zdziebko powtarzac, brak powoli takich naprawde zapadajacych w pamiec tematow...

Anonimowy pisze...

Mam tylko nadzieję że w Indianie Jonesie IV coś jednak nowego wymyśli ;)