11 października 2007

Fenomen Star Wars Kid

Był sobie kiedyś taki Kanadyjczyk - młody chłopak w sumie, grubiutki, cichy, zastrachany. On zapewne jak wielu Polskich fanów tam skrycie marzył, aby stać się Jedi, mieć miecz świetlny i używać Mocy w służbie dobra i sprawiedliwości (Być może też chciał być biegły w sztukach walki jak Darth Maul).

Pewnego dnia wrócił do domu ze szkoły i marzenia go pochłonęły (inna wersja: filmik nagrał w szkolnym studiu). Ustawił kamerę na statywie, wziął kij do zbierania piłek od golfa (jak zapewne wielu fanów trzymając kij od miotły wyobraża sobie, że to miecz świetlny) i nagrał filmik. Było to w 2002 roku.




Oczywiście nie umieścił go w Internecie. Podobno zrobili to jego koledzy, którzy w jakiś sposób znaleźli kasetę. Niemniej - młody Jedi stał się popularny. Filmik w internecie obejrzały miliony widzów. Najpierw w sieci p2p Kazaa, czy innym eMule. Dopiero później trafił na YouTube - gdzie w tej chwili licznik pokazuje: Views: 3,294,561. Coś niesamowitego. Młody Jedi nazywa się Ghyslain Raza.

Filmik stał się popularny. Powstały liczne (naprawdę liczne!) przeróbki. Oto jedna z nich:



Niestety, kiedy Ghyslain dowiedział się o swojej popularności wylądował w szpitalu psychiatrycznym. Nie wiem, czy nie mógł sobie poradzić ze sławą, czy dobiły go komentarze widzów, naśmiewające się z niego. Nie potrafił rozpoznać prawidłowo tego, że ludzie śmieją się bardziej z jego filmiku, a nie z niego samego. Rodzice Ghyslaina oskarżyli rodzinę chłopaka, który wykradł film. Doszło jednak do ugody poza sądem. Na tym jednak sprawa "Star Wars Kid" się nie skończyła. Dwóch bloggerów (mniejsza już o adresy ich stron, zwłaszcza, ze jedna już nie istnieje) rozpoczęło akcję zbierania pieniędzy, aby wysłać Ghyslainowi jakiegoś Ipoda. Po niedługim czasie mogli mu wysłać najdroższego wtedy, 30 GB Ipoda i jeszcze 2 tys. dolarów jako prezent.

Ponadto, jak podaje Wikipedia, szeroki rozdźwięk zebrała też akcja zbierania podpisów pod petycją do George'a Lucasa o obsadzenie Ghyslaina w Epizodzie III. Podobno zebrano ponad 100 tys. podpisów.

Niestety, nie wiemy jak wiele informacji na temat Ghyslaina jest plotką. Pojawiła się nawet informacja, że chłopak zabił się. To raczej nieprawda, choć kto wie?

Internet jest bardzo podatny na tego typu "sławy". Znam jeszcze jedną osobę, która uzyskała dzięki YouTube niezwykłą sławę. Jest to "NumaNuma Boy", czyli Gary Brolsma. On w przeciwieństwie do Ghyslaina poradził sobie ze sławą. Stworzył drugą część swojego filmiku, a swoją nagłą popularność skwitował tylko słowami: "You are crazy!". Filmik na YouTube ma ponad 6 milionów wyświetleń. Respect!

Interesujący jest ów fenomen "Star Wars Kid". Powstała nawet strona, gdzie można kupić koszulki z rozmaitymi hasłami i obrazkami związanymi ze "Star Wars Kid". Śmiem twierdzić, że nie udałoby się to, gdyby akcja nie była spontaniczna. Choć mieliśmy w Polsce już podobną rzecz, niezwiązaną ze Star Warsami, która jednak w 100 procentach spontaniczna nie była. Mam na myśli Kandydata na prezydenta Białegostoku - Kononowicza. Ktoś przecież znalazł Kononowicza i namówił do kandydowania. Zresztą... wróćmy do tematu.

Zastanawiam się, ilu spośród Was, drodzy Fani Star Wars macie gdzieś na komputerze zachomikowany jakiś filmik czy zdjęcia, gdzie walczycie na kije od szczotki wyobrażając sobie, że to miecz świetlny. Zapewne część z tego typu obrazów to są jakieś próby, do których potem dodawaliście efekty specjalne... ale czy wszystkie?
"Star Wars Kid" - Ghyslain bardzo się przejął, choć nie powinien. Naprawdę jednak trzeba mieć mocną psychikę, żeby zostawić za sobą krytykę i śmiechy, albo wręcz wziąć je pod włos.
Nie zawsze można sobie z tym poradzić. Nie zmienia to faktu, że trzeba jakoś dążyć do spełnienia marzeń. Z tym się chyba zgodzicie. A jedni marzą o tym by być Jedi, a inni o tym, żeby im przestały śmierdzieć stopy. Które marzenie jest głupsze?

Czekamy na jakiegoś polskiego Star Wars Kida :) Choć może niekoniecznie "Kida"... Bo przecież wielu z nas, fanów, to takie duże dzieci tak naprawdę, choć gdyby nazwać ich dziećmi to by się obrazili. Kiedy widzę, kto kupuje miecze Master Replikas w Polsce... Spośród znanych mi osób w naszym kraju, które mają Replicasy - to wszyscy, mają ponad 17 lat. :P Osoby mające kostiumy - w większości mają ponad 18 lat. (z nielicznymi wyjątkami!) I to oni kupują te "zabawki", które choć trochę pozwalają im się zbliżyć do postaci ze swoich marzeń... Jedi, Sithów czy Szturmowców. Oczywiście ja nie krytykuję! Sam wielokrotnie gdzieś tam byłem w kostiumie Obi-Wana, Royal Guarda czy Szturmowca i się świetnie przy tym bawiłem. Skłamię też jeśli powiem, że nie wyobrażałem sobie kiedyś, że jestem Jedi i walczę ze złem. (Jestem nawet z tego dumny!)

Zastanawiam się też ilu w Polsce było już "Star Wars Kidów" - młodych dzieciaków, którzy wyskakują z jakimś, według nich, fantastycznym pomysłem na Holonecie czy Forum Bastionu i zostają sprowadzeni do parteru przez naśmiewających się. Nie twierdzę, że oni też trafiają do psychiatryka, ale krytyka już na starcie potrafi mocno ściąć z nóg...
Mnie też kiedyś też podcięto skrzydła. Odrobinkę, ale dość kulturalnie (o dziwo). Kiedy powstała moja pierwsza strona o SW - "Pic of the Week", strasznie chciałem, żeby link do tej strony pojawił się na Imperial City Online... Niestety Franki odmówił... Strasznie mi było smutno, ale po latach rozumiem.... :) kiedy mu zaproponowałem wymianę linkową - na mojej stronie niewiele jeszcze było rzeczy. :) Eh nie ważne. Tak wspominam o tym, bo to pokazuje pewną zasadniczą różnicę. Ja dostałem dość kulturalnego meila, a mój pomysł nie został wyśmiany na forum, na które zagląda kilkaset osób dziennie! To naprawdę spora różnica.

Więc jeśli spotkacie kiedyś Star Wars Kida, albo Lord of the Rings Girl, albo kogokolwiek innego w podobie... Kulturalnie wyłóżcie mu swoje racje, a nie podcinajcie skrzydła. No chyba, że to dziecko neostrady jest. :)

Brak komentarzy: