25 stycznia 2008

Kopalnia Dolarów

Kiedyś czytałem w jakieś gazecie o tym ile w sumie zarobiły Gwiezdne wojny. Zapamiętałem jedynie horrendalną sumę 1 miliarda dolarów - tyle bowiem zarobiło Mroczne Widmo na wszystkim, co było firmowane tytułem tej części Sagi. Pamiętam, że potem dokonałem obliczeń ile w sumie zarobiły Gwiezdne wojny. Można było by załatać dziurę budżetową!

Najciekawsze jest jednak to, że pod względem ekonomicznym, rynek nie czuje przesycenia tytułem Star Wars. I efektem tego jest, ciągłe sukcesywne wysysanie kasy. To z nowej ścieżki dźwiękowej, to z nowej poprawionej wersji poprawionej wymasterowanej super cyfrowej obrobionej platynowej edycji nigdy wcześniej nie pokazywanych scen z nie wykorzystywanych ujęć... Aż głowa boli... Normalnie jak proszek... kolejny typ proszku tej samej firmy jest jeszcze lepszy od poprzedniego... Nie widzisz różnicy to po co przepłacać?

Money, money, money Must be funny In the rich mans world... Czy nie zastanawialiście się jak to by było gdyby...

... no właśnie gdyby Gwiezdne wojny nie odniosłyby sukcesu? Dokąd by powędrowały te miliardy dolarów? Na co byście wydali wszystkie tysiące złotych na które złożyły się np. dojazdy na konwenty, stroje, figurki, gry, filmy, kolejne edycje ścieżek dźwiękowych? Czy nisza ta zapełniona była by innym filmem tego typu? Może Star Trek?

Niemniej jednak. Gdybać nie ma sensu. Star Wars są w naszym życiu. I chyba nie wyobrażamy sobie go bez tego filmu. Najciekawsze jest jednak to, że rynek i target produktów markowanych tą nazwą, jest wciąż nienasycony. To marzenie każdego ekonomisty, producenta. Szczytem jest to, że kolejna z rzędu edycja filmu dobrze się sprzedaje. Film zarabia! Ok przyznaje się. Sam posiadam kilka wersji tego samego filmu. TO jest właśnie clue całego istnienia! To, że kupisz coś pomimo, że to coś posiadasz... To zowie się dobrem ekskluzywnym. A to jest wyznacznik zamożności społeczeństwa. I tutaj nagle paradoks! Fani Polscy są raczej biedni... ale rzeczy spod znaku Star Wars sprzedają się bardzo dobrze...

Wchodząc zatem w tematykę opartą na wiedzy z książek, śmiało mogę zapowiedzieć kolejny post. Tym razem dotyczący mamony i marketingu tytułu Gwiezdnych wojen... do niedzieli...

Brak komentarzy: